.:Minister nas promuje!:.

Na początku września Minister Pabian przedstawił raport z walki na swoim trudnym odcinku frontu. Na początek uraczył nas niebanalnym odkryciem, że promocja łatwą sprawą nie jest. Potem dowiedzieliśmy się, które z akcji Pana Pabiana okazały się nieskuteczne. Natomiast za największy sukces urzędu MP uznane zostały akcje promocyjne Panów Landeckiego, Lisa, Pośpiecha i mojej skromnej osoby. Jakżesz się cieszę, iż nasze akcje, przeprowadzone bez żadnej konsultacji z rządem, zostały docenione. Mam dziwne wrażenie, że nasza czwóka zrobiła więcej w kwetii promocji, niż paru ostatnich ministrów promocji razem wziętych.
Zapytam się nieco retorycznie. Po co nam ten urząd...?

.:Czterech posłów:.

Janusz Lis podniósł na forum publicznym sprawę nieobecności posła i byłego MSWiA Pana Kamila Magnusa. Marszałek Wysokiej Izby doszedł do wniosku, iż jest to nieobecność permanenta. Pan poseł już na początku kadencji przestał dawać oznak swej egzystencji, a jego praca w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i administracji ograniczyła się do powitania prefektów. Mi tam było bardzo miło, ale czy nie jest prawdą, że Scholandia ma dziwne szczeście do znikania jej wysokich urzędników państwowych...?

.:Liga ruszyła:.

Scholandzcy piłkarze wybiegli w końcu na boiska! Po opłaceniu wpisowych trzydziestu Arminów Scholandzcy trenerzy mogą w końcu przystąpić do rozgrywek. Tradycyjnie o zmianach w lidze wiedzą tylko trenerzy. Bo po co pisać relacje, skoro pieniądze i tak płyną? Kultywowanie tradycji to to, co w scholandii lubię najbardziej.
A na marginesie. Zacząłem sezon porażką 4:1 bodajże. Szykuje się powtórka sukcesu z zeszłych rozgrywek!

.:Febus 2:.

Jeżeli już o relacjach mówimy. Pakulski ganiony przez Pośpiecha usiadł w końcu do pisania skryptów. Owocem jego wysiłków jest prosty system sprzedaży/zakupu dóbr niematerialnych. Osławiony FEBUS w prostszej postaci. System funcjonuje, lecz jego obecna forma nie jest zbyt wygodna dla korzystających. Potrzeba napsiania nowej, lepszej wersji nie zmienia faktu, iż Scholandczykom dano do ręki dość wygodne narzędzie zarabiania na jednostronowych wydawnictwach. Ja z tego już skorzystałem, zarobiłem kilkanaście Arminów na sprzedaży relacji właśnie. Myślę, iż dorma zarobku to wydatna. Zwłaszcza dla nowych mieszkańców, którzy w ten sposób mogliby dorobić do "Pracuj" kwotę wystarczającą, by się utrzymać.
Czemy tylko z tego nei korzystają? Nie zadaję tego pytania dlatego, iż sam na Systemie Sprzedaży Dób Niematerialnych zarabiam. Prowizja przy rejestracji została już obniżona do minimum i spełnia obecnie funkcję kontrolną, sprawdza poprawność wprowadzanych danych. Chyba muszę faktycznie popracować nad szyfrowaniem...

.:O Promocji dalej marudząc:.

Książe Lis przedstawił na Liście Dyskusyjnej swój projekt przyciągnięcia do Scholandii starych Scholandczyków, poprzez wysłania im maila z zaproszeniem, informacją, bądź inną formą zachęcenia do powrotu. Pomysł został podchwycony i zaakceptowany przez Księcia Kerada oraz kilku innych Scholandczyków. Osobiście uważałem za najciekawszą pomysł z wysyłaniem informacji co pewien czas, oczywiście z możlwością natychmiastowego wypisania się z listy subskrypcyjnej. Dodałem do tego przemilczaną później opcję zmiennej treści kolejnych maili, która mogłaby oscylować wokół podstawowych przejawów wirtualnej aktywności- polityki, dziennikarstwa, działalności gospodarczej itd.
Po przedstawieniu opcji na liscie nastała promocyjna cisza. A szkoda, głupio by było pomysł z takim entuzjazmem przyjęty zatracić.

.:Olimpiada v-świata:.

Książęce Miasto Grodzisk (Księstwo Sarmacji) zorganizowało wirtualną olimpiadę. Zawody odbywały się w flashowej gierce, lecz mimo to sam pomysł okazał się być dość ciekawą i zauważoną inicjatywą. Odbywały się zawody w następujących dyscyplinach:
Bieg na 100m,
Bieg na 110m przez płotki,
Rzut mlotem,
Rzut oszczepem,
Skok wzwyż,
Skok o tyczce,

Na cztery konkurencje, w któych podano wyniki, trzy wygrał nasz Premier Piotr Jabłoński, zaś w czwartej zdobył trzecie miejsce. Gratulacje od redakcji!!!

.:Order Przyjaźni i Współpracy:.

Tymże odznaczeniem został z rąk Księcia Sarmacji Piotra Mikołaja nagrodzony JKM Ulryk Dariusz za zasługi w budowaniu przyjaźni Scholandzko-Sarmackiej. Gratulacje!!!

.:Nowa strona KUS-u!:.

Bezapelacyjnie najlepszy wirtualny Uniwersytet doczekał się nowej strony. Wszystkich czytelników, scholandzkich jak i zagranicznych, zapraszamy do bliższego zapoznania się z wykładami. Bo warto.

.:Scholandia doczekała się swojego Trolla!!!:.

Starający się wykazać aktywnością następca Ministra Magnusa, Marcin Landecki, postanowił ogłosić wybory na prefekta Delty i Proftazji. Decyzja była to dość ciekawa, zwłaszcza, że poprzedni ministrowie mieli kłopot ze znalezieniem chętnych do sprawowania funkcji po Prefekta, co dopiero znaleźć ewentualnemu chętnemu kontrkandydata... Byłem MSWiA (od siedmiu boleści, jak zwykle:P), to coś o tym wiem.
I tu zaczęły się kłopoty. Słynny już w Scholandii Kazmir Makowski vel Rodz rozpoczął dość skuteczne trollowanie. Trolling dokonany na Scholandczykach można śmiało uznać za udany. Scholandzka gościnność i pomocność została dość poważnie wykorzystana. Przez dość długi okres czasu dawaliśmy się nabierać temu przebieranemu gnomowi.
W wyborach mało brakowało, a mielibyśmy drugie WRE. Mieliśmy jednak na tyle szczęścia, by najwiekszy scholandzki pajac ostatniego roku prefektem nie został. Jeżelid alej będziemy mieli takich kandydatów na prefektów, to być może za jakiś czas postulat Janusza Lisa (->Scholandia->"Prowincje, me kochane prowincje!") zostanie spełniony bez udziału władz centralnych...:)

.:Konkurs MK:.

Zakończyłem przyjmowanie prac na konkurs ministerstwa pt "I ty możesz... etc". Prace nadesłano dwie. Prace nadesłano słabe. Prace nadesłano od niechcenia lciząc, że być może będzie ich wysłanych amło i z powodu samego startu trochę arminków do kieszonki spłynie. Dlatego też podjąłem decyzje o obniżce nagród o połowę. Choć powiniene obniżyć je dziesięciokrotnie. Jak to jest, że za byle jakich kilka linijek byle jakiego tekstu dostaną więcej, niż ja za cały dzień pracy nad tą gazetą...?:P
Miał rację Mordecki. Zrobimy inny konkurs. Niech sie z nas pośmieją. Za pieniądze.

Scholandia:

Prestiżowy artkuł! [Janusz Lis]

Od dość długiego czasu z wielu stron słychać głosy dotyczące przedłużającej się agonii scholandzkiej gospodarki. Obroty na bazarze są znikome, nie powstają nowe gałęzie przemysłu, a wprowadzone niedawno licencje nie są wykorzystywane. To wszystko składa się na kryzys, w którym Scholandia tkwi od dawna. W niniejszym artykule postaram się przedstawić pomysł na to, jak można nie tylko zwiększyć obroty na bazarze, ale też zaktywizować część obywateli. Tym pomysłem jest gruntowna reforma systemu prestiżu.

Pod koniec czerwca 2006 roku, czyli ponad dwa lata temu przeprowadzona została pierwsza próba zreformowania systemu prestiżu. Jej celem miało być rozruszanie zarówno gospodarki (poprzez premie dla kupujących budynki i zwiększenie punktów prestiżu dla spożywających żywność wykwintną), jak i aktywności mieszkańców (umożliwienie ministrowi promowania działalności obywateli dodatkowymi punktami prestiżu). Z perspektywy dwóch lat funkcjonowania systemu zgodnie z ustawą mogę powiedzieć, ze cele ustawy nie zostały osiągnięte. Dlaczego? Powodów jest moim zdaniem kilka.

Po pierwsze punkty prestiżu bardzo łatwo otrzymać. Za każdą funkcję, którą sprawujemy otrzymujemy oddzielną pulę punktów. Do tego dochodzą premie za tytuły szlacheckie i arystokratyczne, kolejne punkty za spożywanie żywności wykwintnej, czy kupno budynków. Przykładowo zatem baronet będący posłem i ministrem jednocześnie co tydzień otrzymywał aż 20 punktów, a odejmowanych było tylko trzy. Dodajmy do tego żywienie się jedzeniem wykwintnym i mamy już 34 punkty tygodniowo. Przy takim tempie wystarczą dwa miesiące do otrzymania pierwszego medalu, co jest czasem dość krótkim.

Po drugie medale prestiżu mają niską wartość wśród Scholandczyków. Jeśli łatwo coś nam przychodzi, to zwykle nie przywiązujemy do tego większej wagi. Ponadto medale nie mają żadnej wizualizacji, więc na ścianie gabinetu możemy powiesić co najwyżej skan z starej i mało atrakcyjnej listy odznaczonych. Podobno kiedyś ktoś wykonał rysunki medali, ale jak widać nie zostały one wprowadzone do systemu.

Po trzecie odejmowanie punktów odbywa się w sposób stały, po trzy punkty tygodniowo. Dla większości aktywnych obywateli jest to spadek niezauważalny. Zresztą, ilu z nas na bieżąco sprawdza bilans prestiżu?

Skoro omówiłem już w skrócie powody stanu obecnego pora, bym powiedział parę słów na temat sposobu jak wyjść z tej sytuacji. Oczywiście trzeba to zrobić poprzez nowelizację ustawy o prestiżu. Poniżej postaram się przedstawić kilka proponowanych przeze mnie zmian wraz z omówieniem ich przewidywanych skutków.

Pierwszym elementem reformy, który chciałbym przedstawić to zmiana sposobu rozliczania punktów ujemnych. Uważam, że stała wartość odejmowana cotygodniowo nie jest dobrym rozwiązaniem. Dużo lepiej funkcjonowałaby zmienna, na przykład w wysokości 30% przyznanych punktów w minionym tygodniu, ale nie mniej niż obecne trzy punkty. Podam dwa przykłady jak by to wyglądało. Baron będący prefektem otrzymuje co tydzień osiem punktów prestiżu. 30% od tej liczby to 2,4, a zatem mniej niż 3 punkty. W tym przypadku zatem odejmujemy stałą wartość, taką jak obecnie. W innym tygodniu jednak ten sam baron wybudował sobie mały dom wiejski (100 punktów) i otrzymał medal rządowy za załugi (60 punktów). W sumie zatem otrzymał 168 punktów. Znów liczymy 30% od tej liczby i wychodzi nam 50,4, a zatem sporo więcej od 3. Zaokrągloną wartość odejmujemy od jego bilansu. Oprócz zmian wartości cotygodniowo odejmowanego prestiżu wprowadzony powinien być "bonus ujemny", za każdy przyznany wcześniej medal prestiżu. Wartość mogłaby wynosić jeden punkt na każde odznaczenie. Wtedy zdobycie kolejnych medali byłoby znacznie trudniejsze i wymagałoby zdobycia zdecydowanie większej ilości punktów prestiżu, a to skutkować powinno zwiększeniem zużycia dóbr luksusowych.

Skoro już jesteśmy przy konsumpcji trzeba wspomnieć, że bieżąca konsumpcja jest największą siłą napędową gospodarki. Zwiększenie ilości dóbr luksusowych (dodających prestiż) takich jak choćby proponowane przez niektórych ubrania dodatkowo rozrusza naszą gospodarkę. Ubiór mógłby być oferowany, podobnie jak jedzenie, w trzech rodzajach. Normalnym (najtańszy i obowiązkowy), eleganckim (trochę droższy, ale można na przykład taki ubiór ustanowić obowiązkowym dla urzędników, za jego brak kolejne ujemne punkty prestiżu dla tej grupy osób) i luksusowym (najdroższy, dodatnie punkty niezależnie od wykonywanego zawodu). Byłaby zatem dodatkowa gałąź gospodarki, które "skazane" zostałoby na stałe zlecenia.

Trzeci, najprostszy fragment reformy to wykonanie grafik odpowiadających wszystkim medalom i wprowadzenie ich do systemu. Nie będę się nad tym pomysłem szerzej rozpisywał, bo wydaje mi się, że sprawa jest jasna.

Przedstawiony powyżej plan wymaga pewnego zaangażowania ze strony systemowców, zwłaszcza jeśli chodzi o wprowadzenie nowej gałęzi gospodarki ale myślę, że warto podjąć takie działania. W innym przypadku za rok czy dwa nadal będziemy narzekać na to, że w naszej gospodarce jest impas. Problem sam się nie rozwiąże.


Reforma Liceum od Podszewki [Marcin Pośpiech]

Trzy numery wstecz gazeta opublikowała mój pomysł na reformę Liceum. Pomysł spotkał się raczej z aprobatą, a Scholandczycy przyznali, że takie działania są potrzebne. Niestety w sprawie reformy nie wypowiedział się Król, którego opinia a zarazem decyzja, była kluczowa w tej sprawie i bez niej nie można było poczynić żadnych kroków.

Kiedy jednak 20. września książę Janusz Lis został Regentem na czas wyjazdu Jego Królewskiej Mości Ulryka Dariusza, mogliśmy wystartować z pracami. Skład stosunkowo mały, choć prężny, aktywny i skory do przeprowadzenia zmian - książę Janusz Lis, wówczas jeszcze doktor Jabłoński oraz ja.

Opisując w skrócie, naszym pierwszym krokiem była dyskusja na temat założeń reformy. Ostatecznie wyszło na to, że niewiele odbiegają one od tych przedstawionych w moim artykule, więc mogliśmy praktycznie z marszu przystąpić do właściwych prac. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że bez nowego dyrektora reforma nie ma zbytnio wielkiego sensu. Funkcja ta przypadła mi.

W kwestiach technicznych ustaliliśmy, że nowa strona Liceum opierać się będzie na darmowym systemie Wordpress. Wygospodarowałem konto dla Liceum na nowym serwerze Scholandii, a Janusz od razu zainstalował system. W związku z tym, że takie rzeczy jak egzaminy pisemne czy rejestacja uczniów musiały być gdzieś zapisywane, a Wordpress takich możliwości nam nie udostępniał, zacząłem pisać autorski system do zarządzania uczniami.

W międzyczasie Janusz zajął się aktualizacją lekcji o gospodarce do obecnych wymagań i czasów, Piotrek napisał wykład z historii Scholandii. Gdzieś w środku tygodnia (reforma trwała w dniach 20-27 września) stwierdziłem, że jednak nie ma sensu rozbijać się na dwie strony, czyli dwa systemy. Zrezygnowaliśmy z Wordpressa na rzecz całkowicie autorskiego systemu do zarządzania całym Liceum, a już nie tylko uczniami.

Równolegle do jego pisania, przygotowałem nowy regulamin, z którym od razu zgodzili się Janusz i Piotr. W okolicach piątku przygotowałem wykład o wstępie do wirtualnego świata, a Piotr dorzucił swój o podstawach życia w Scholandii. Zaraz po tym ułożyłem pytania do egzaminu pisemnego.

Kiedy system zarządzania był już w miarę gotowy, znaleźliśmy nowoczesny design na stronę Liceum. Kiedy został już zaimplementowany, zabrałem się za korektę wykładów, w skład której oprócz poprawy błędów wchodziły: zmiana układu graficznego tekstu, pogrubienia najważniejszych części, dodanie obrazków na początku każdego z nich, czyli w efekcie przystosowanie ich tak, aby były jak najbardziej przystępne i przyjazne dla czytających uczniów.

Wykonałem proste logo i cała strona była już prawie gotowa. W ostatni dzień przepisałem pokaźną listę absolwentów.

Jednak najważniejsze, co zmieniło się w Liceum to to, jak prowadzony jest obecnie tok nauczania. Nowy mieszkaniec przede wszystkim jest uczony tego, co mu się na początku rzeczywiście przyda. Treść nie jest przesycona szczegółami, które są mu na start zupełnie niepotrzebne.

Najpierw musi zapoznać się z treścią wykładów. Z pewnością nie zajmie mu to więcej niż 20 minut. Następnie czeka go krótki i prosty egzamin pisemny. Wszystkie odpowiedzi, jakich musi udzielić, znajdzie właśnie w napisanych wykładach. Dyrektor po sprawdzeniu testu informuje młodego abiturienta, że teraz musi zgłosić się do dowolnie wybranego przez siebie wykładowcy. Ich lista znajduje się na stronie Liceum z adnotacją, który z nich jest w danej chwili dostępny na GG (system sprawdza to automatycznie).

Egzamin ustny jest tak naprawdę esencją Liceum. To w nim uczeń sam może zadawać pytania wykładowcy, aby dowiedzieć się rzeczy, których jeszcze nie wie. Jeśli te pytania się wyczerpią, wykładowca pyta o te najważniejsze - czy wie jak się żywić, jak korzystać z panelu obywatela, gdzie może znaleźć aktualne akty prawne. Pomaga mu się zapisać i przedstawić na LD, o ile tego jeszcze nie zrobił. Tłumaczy, jak zdobyć obywatelstwo. Pyta o zainteresowania i plany na życie w Scholandii.

Uczeń wychodząc z Liceum potrafi korzystać z listy dyskusyjnej, a mieszkańcy Królestwa Scholandii już zdążyli go poznać. Prawdopodobnie lada chwila dostanie obywatelstwo. Wie jak i gdzie się żywić, gdzie mieszkać, jak szukać pracy. Z pewnością jest o wiele bardziej zainteresowany naszą mikronacją niż na początku i o wiele trudniej będzie mu o niej zapomnieć. Liceum przykłada dodatkowo cegiełkę do akcji zatrzymywania swoich mieszkańców.

A przecież sama reforma trwała około 7 dni. Została dokonana przez trójkę obywateli. Przez nikogo nie zmuszanych, nie jako element kampanii wyborczej czy obowiązków zawodowych. Niezależnie od władz, Króla. Całkowicie dobrowolnie, z misją, chęcią. Jest idealnym przykładem na to, że można. A efekt i odzew ze strony Scholandczyków - że warto.

... przecież to dla nas.


Prawodawca prawo łamie [Marcin Pośpiech]

Kiedy Jego Królewska Mość Ulryk Dariusz Scholandzki wysłał wniosek do Marszałka Parlamentu Mateusza Walczaka o odwołanie Svena da Yremy z funkcji Sędziego Sądu Królewskiego, ten bezwzłocznie, bo z braku innych parlamentarnych zajęć i pustej marszałkowskiej szuflady, przedstawił odpowiedni projekt uchwały i rozpoczął debatę.

Wniosek, owszem, słuszny. Sven da Yremy jest osobą nieaktywną od wielu miesięcy, pomimo swoich wcześniejszych deklaracji. Słusznie też Parlament postąpił głosując za odwołaniem wyżej wymienionego szlachcica, tyle że...

Niezgodnie z prawem. Marszałek Parlamentu, ten który swoją osobą powinien być pewnym wzorem przestrzegania prawa, samemu go zresztą tworząc, nie zna przepisów dotyczących pełnienia własnej funkcji.

Przeanalizujmy sytuację od początku. JKM Ulryk 16 września o godzinie 8 składa wniosek o odwołanie. 17 września o 10 marszałek Walczak otwiera debatę z już gotowym, przygotowanym przez siebie, projektem uchwały. Debata ma trwać do dnia następnego do godziny 11. Tak też się dzieje, a 18 dnia markgraf Walczakopola otwiera głosowanie do 19 września do godziny 20:00. Pierwszy głosuje Krystian Gmurek - za, dalej posłowie Landecki i Jabłoński również za, czas głosowania mija. Po pośle Magnusie i jego wybitnej aktywności to się raczej głosu nie spodziewaliśmy, aczkolwiek Mateusz Walczak zazwyczaj zdążął na czas. Niestety nie tym razem.

I nie to, żebym się czepiał, że głosu nie zdążył oddać. To się zdarza i jest całkowicie normalne, poza tym nie mamy wpływu na realne czynniki, których kaprys czasem daje się nam we znaki. Skromny jednak marszałek Walczak postanowił, że po upływie czasu głosowania następnego dnia tj. 20 września, niespodziewanie przedłuży sobie (tak, sobie!) głosowanie o 11:13, do godziny, tutaj uwaga, 11:15. Pośpiech mu pomógł, o 11:14 oddał swój głos "za". Pośpiech go nie opuścił, o 11:19 głosowanie zamknął i obwieścił scholandzkiemu społeczeństwu, że Sven da Yremy już na wokandzie się nie pojawi. Mniejsza o to, że się w ogóle nie pojawił.

I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że głosowań przedłużać nie można. Debaty, owszem, na wniosek dowolnego posła, rządu lub Króla. Głosowań nie. Tak więc nasz młody markgraf, na wdzięcznym stołku parlamentarnego wodza, mimo że sytuacji ratować nie musiał (posłów głosowało trzech, wszyscy za, zatem nie trzeba byłoby głosowania powtarzać) popełnił kolejne polityczne faux pas. Tak małe, że nikt go raczej za to sądzić nie będzie, ani długo mu tego pamiętać. Zaczynając jednak snuć apokaliptyczne wizje, co by było, gdyby to była ustawa o... Podsumowując parafrazując:

Mateuszu Walczaku, Panie Marszałku

Nie idźcie dalej tą drogą!


Czytanie co miesiąc [Krystian Gmurek]

Szanowni czytelnicy, oto kolejny element, który chciałbym dołożyć do projektu Miesięcznik "Życie", otóż chciałbym zaproponować Państwu dość lekkie i swobodne rozważania nad Pismem Œwiętym, które miałby ukazywać się w "Życiu" co miesiąc, wraz z każdym kolejnym numerem.

Jednak nie chciałbym aby zostało to odebrane jako coś narzuconego, zatem nie chciałbym również robić tego sam jeden. Fakt iż udało mi się zdobyć tytuł magistra teologii na KUS, nie chciałbym aby był odbierany iż w jakikolwiek sposób do czegokolwiek uzurpuję sobie prawo, niemniej już od dłuższego czasu bardzo zależy mi na tym aby w Scholandii powoli, acz systematycznie odradzała się tradycja Chrześcijańskiego Kościoła Scholandii. Niestety nie mam wiedzy ani umiejętności Prof. Dr Dr Filipa Prinz von Rohrscheidt-Schwabena Patriarchy Scholandii, Pierwszego Biskupa Kościoła Scholandzkiego, Metropolity Scholopolis, Biskupa Katedry św. Ulryka. Wiem jednak iż wiara w Jedynego Zbawiciela Jezusa Chrystusa jest dla mnie ważna, w każdej perspektywie, czy to realnej, czy to wirtualnej.

Dlatego, gorąco zapraszam wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób chcieliby wspomóc mnie w tym pomyśle, a na zachętę pragnę przytoczyć dwa fragmenty, które mogą Nam pomóc: (Mt 18,20) Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich. Oto zapowiedŸ tego iż działanie Naszego grona będzie wspierane i to w najlepszy możliwy sposób. Natomiast (Iz 55,6) Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleŸć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko! Jest fragmentem dla zastanawiających się :) Nic nie stracicie, ale zyskać możecie bardzo dużo.

Wszystkich zainteresowanych tym pomysłem zapraszam do komentarzy i kontaktu mailowego: leon.lvh@gmail.com

Szczęść Boże!

Ps. Cytowane fragmenty pochodzą z Biblii Tysiąclecia.


Walcząca opozycja [Janusz Lis]

Nie minęło wiele czasu, gdy Scholandię obiegł news, że Mateusz Walczak w wyniku nieporozumień wewnątrz Rządu stracił posadę Ministra Spraw Zagranicznych i znów został opozycjonistą. Wcześniej miał już okazję sprawdzić się w tej roli, bo przecież był jednym z głośniejszych ust Scholandzkiej Partii Demokratycznej w trakcie rządów Nowej Demokracji. Wtedy też rzucał negatywne światło na działania dawnych kolegów z Rządu, wszak gabinet ND powstał na bazie Rady Ministrów działającej przez po koronacji JKM Ulryka Dariusza. Rady Ministrów, w której Mateusz Walczak pełnił pieczę nad resortem kultury.

Jakie są pierwsze działania Walczaka jako opozycjonisty? Interpelacja do dawnego kolegi z Rządu, Ministra Kultury, w sprawie v-olimpiady, którą Scholandia miała organizować wraz z Dreamlandem i Wandystanem. Co ciekawe, w sprawach olimpiady Mateusz Walczak jest zdecydowanie lepiej zorientowany od MK, bo to właśnie Markgraf Walczakopola był, obok Krystiana Gmurka, przedstawicielem Scholandii w komitecie organizacyjnym. Czy zatem pytając w formie interpelacji Ministra, czy Rząd będzie wspierał tą inicjatywę warto porozmawiać z przedstawicielem resortu kultury prywatnie, by ustalić sprawy dalszej współpracy. Przecież Mateusz Walczak z funkcji członka komitetu organizacyjnego v-olimpiady nie został odwołany. Odnoszę wrażenie, że w tym przypadku byłemu MSZ nie chodziło o wyjaśnienie sprawy, lecz próbę zrobienia szumu wokół Rządu. Nikt jednak nie zareagował na tą czerwoną płachtę.

Kolejne działanie Mateusza Walczaka mogę już ocenić lepiej, choć podejrzewam, że motywacje były podobne do powyższych. Chodzi mi mianowicie o pytania do zgłoszonego przez Rząd projektu ustawy budżetowej, a mówiąc dokładniej o prośbę wyjaśnienia na co przeznaczone będą pieniądze zapisane dla MSWiA, MK oraz KUS. Pominę już fakt, że w poprzednim budżecie przeszedł wydatek 400 ar na MK i nikt nie pytał o to, na co te pieniądze zostaną wydane i zwrócę uwagę na co innego. Być może przypadkiem Mateusz Walczak poruszył dość istotną sprawę - przejrzystość finansów państwa i właściwe gospodarowanie pieniędzmi. Jestem zdania, że jeśli w budżecie przewidujemy jakąś kwotę, to powinniśmy nie tylko zapisać do kogo ona trafi, ale też na co zostanie spożytkowana. Obecny budżet pokazał, że sami rządzący nie zawsze wiedzą, na co wydają nasze pieniądze. Nikt, poza Rektorem KUS, nie wie, do czego potrzebny jest 1000 ar, który został zapisany jako jeden z wydatków państwa. Z nieoficjalnych informacji wiem, że konto KUS nie świeci pustkami, a zatem ten wydatek jest tym bardziej zastanawiający.

Wracając jednak do Walczaka i jego nowej-starej roli opozycjonisty postaram się sformułować pewną ocenę działań. Wszak przez sporą część mojego v-życia byłem właśnie krytykiem poczynań wielu rządów. Działalność opozycyjną Walczaka miałem okazję odbierać zarówno jako obiekt ataków (gdy byłem premierem rządu ND), jak i dość bezstronny obserwator i mogę powiedzieć, że jest ona niezwykle męcząca dla rządzących. Opozycjonista Walczak często zadaje pytania, na które bardzo trudno odpowiedzieć. Mam jednak wrażenie, że zadaje je nie ze względu na wagę tych odpowiedzi, ale właśnie dlatego, że ma świadomość trudności w ich sfomułowaniu. Nie jest to zatem przejaw troski o los kraju, a chęci uprzykrzenia się rządzącym i pokazania, że coś się robi. Nawet jeśli przy okazji poruszony będzie jakiś ważny temat, to Mateusz Walczak nie będzie dążył do tego, by z dyskusji wyciągnąć wnioski i wprowadzić w życie. Zapomina zatem o tym, że dobry opozycjonista powinien być konstruktywny. Czekam zatem z utęsknieniem na projekty ustaw czy poprawki, które pojawią się w Parlamencie dzięki Marszałkowi Walczakowi.


Trzy grosze tu, trzy grosze tam [Krystian Gmurek]

Wywołany do tablicy :) przez Redaktora Naczelnego "Życia" w poprzednim numerze, publicznie zapowiedziałem iż będę dopingował Go w realizacji projektu Miesięcznik "Życie", dlatego też wykorzystując chwile czasu postanowiłem napisać ten niewielki artykulik. Ponieważ ani w "tfu...realu" ani w Scholandii nie czuję się ekspertem w żadnej dziedzinie, dlatego też postanowiłem napisać "małe co nie co" o wszystkim :)

I tak postanowiłem zacząć od swojego podwórka, mianowicie od rodziny, a w zasadzie od rodzin. Muszę Państwu powiedzieć, iż dość sporo zachodu kosztowało Nas, z bratem, przygotowanie chociaż tej wstępnej i nie pełnej jeszcze historii rodziny van Dovskich, zaś jeszcze więcej czasu i energii poświęciliśmy na przygotowanie podstawy prawnej w postaci Kodeksu rodzinnego, dzięki któremu obok rodziny królewskiej mogły w Scholandii zaistnieć również inne rody. Bardzo się cieszę iż to wszystko udało się doprowadzić do końca, z ostatnich wydarzeń i rozmów ze scholandczykami wnioskuję iż takie rozwiązanie było potrzebne i będzie wykorzystywane. Gorąco jednak apeluje, aby obok tych oficjalnych "Aktów przysposobienia" kolejne rodziny zatroszczyły się również o swoje wspólne dzieje i aby tego typu historie rodzinne zaistniały w Scholandii na zasadzie niepisanego prawa, prawa naturalnego, jako uwertury do legalizacji stosunków rodzinnych.

To tyle smęcenia, teraz z lukrem :)

Szanowni scholandczycy, wiecie co się dzieje? Nie wiecie, więc czytajcie "Życie" :) Scholandia poprzez reformę KUS oraz Liceum im. Książąt Szwabii odbudowuje podstawy swojego istnienia, tak pamiętajmy iż Scholandia powstała również jako "projekt naukowy" i jako jedyne v-państwo od samego początku swojego istnienia dysponowało tak wielkim zasobem intelektualnym i to właśnie wszyscy ludzie, którzy tworzyli Scholandię nadali jej ten niepowtarzalny charakter, charakter, który musimy szanować i kultywować. Oczywiście na arenie v-międzynarodowej to KUS jest Naszym diamentem, lecz musimy pamiętać o tym iż KUS powstał głównie dla scholandczyków, a żeby oni zainteresowali się studiami, muszą zainteresować się całym Naszym królestwem, a najlepsza droga do tego prowadzi aktualnie przez nową wersje Liceum im. Książąt Szwabii.

Szanowni Scholandczycy, na zakończenie powiem Wam tyle, że nie jest Ÿle, wakacje zleciały i ten trudny zazwyczaj w v-państwach okres przetrwaliśmy według mnie bardzo dobrze, wiadomo że w Naszym królestwie zawsze będzie coś do zrobienia ale w ciągu tych ostatnich 3 miesięcy naprawdę sporo zostało zrobione i ja osobiście widzę całkiem niezły ruch wśród nowych mieszkańców. No jasne, bum to to nie jest, ale pojawiło się kilku mieszkańców, którzy niegdyś już byli w Scholandii, pojawiło się kilku nowych, nawet JOK Lis Regent Królestwa Scholandii miał co robić.

To byłoby na tyle tych moich 3 groszy, co z tego wyniknie zobaczymy, fakt faktem nie mam pióra Szlachetnego Pana Barona Kuby von Salvepol - Pakulskiego, lecz gdyby Państwo w kolejnym numerze chcieli znaleŸć moje kolejne 3 grosze, to proszę o komentarze.